- Historia Odzyskana
- $
- POWRÓT










POWRÓT
(1740-1812)
Wrocławski medalier Johann G. Kittel w latach 40. XVIII w. stworzył cały cykl medali i żetonów. Ich wartość artystyczna jest różnorodna i stanowi doskonały przekrój ówczesnego społeczeństwa śląskiego. Jeden z nich o wartości dukata doskonale przywołuje sytuację rozgrywającą się po śmierci cesarza Karola VI. Wezwanie do Boga o opiekę i swojska kura zagarniająca kurczęta pod siebie. Jest to doskonała alegoria trzech wojen, które nawiedziły Śląsk w latach 1740-1763, z rzadka tylko przerywanych krótkotrwałymi rozejmami czy pokojami. Dla gminy żydowskiej chaos rywalizacji prusko-austriackiej okazał się twórczy. Po przeszło trzech wiekach gmina zaczęła się odradzać pod patronatem zwycięzców – władców Królestwa Pruskiego.
Pod panowaniem pruskim
Lata 40. i 50. XVIII w. były dla Wrocławia i Śląska niespokojne. Śmierć Karola VI i brak powodzenia sankcji pragmatycznej[1] wywołały na Śląsku wojnę, która z przerwami trwała przeszło 16 lat. Na zmagania bitewne nałożyły się klęski żywiołowe, o których wspomina tekst popularnej modlitwy: „od powietrza, głodu, ognia i wojny wybaw nas Panie”. Dla wrocławskich Żydów panowanie pruskie na początku nie oznaczało większych zmian. Choć król Fryderyk II zezwolił na pobyt w mieście 12 najbogatszych rodzin, nie było to jednak całkowite cofnięcie decyzji Karola VI z 1738 r., na mocy której wypędzono większość Żydów.
Działania nowych władz, których celem było ożywienie handlu i zaopatrzenia armii walczącej o Śląsk, okazały się niewystarczające. Dlatego już w 1742 r., po uiszczeniu odpowiedniej opłaty, pozwolono Żydom tymczasowo osiedlić się we Wrocławiu i prowadzić handel. W rezultacie ich liczebność wzrosła do ponad 500 osób. Zamieszkiwali obszar pomiędzy ulicami: Krupniczą, Pawła Włodkowica, św. Antoniego i Kazimierza Wielkiego. Tu zlokalizowano także cztery zajazdy, w których mogli zatrzymać się odwiedzający miasto Żydzi. Powoli odradzała się dzielnica żydowska.
[1] Edykt Karola IV w sprawie dziczenia posiadłości habsburskich także w linii żeńskiej miał zapewnić córce Marii Teresie dziedziczenie tronu Habsburgów austriackich.
Tragiczna, czerwcowa noc 1749 r.
W czerwcu 1749 r. na jarmark świętojański, święto wrocławskiego patrona Jana Chrzciciela, napłynęły rzesze ludzi. Sporą grupę stanowili żydowscy i ormiańscy kupcy z Rzeczypospolitej, którzy zatrzymali się blisko baszty prochowej przy ul. Włodkowica, pełniącej funkcję obronną miasta. Przygotowania do niedzielnej uroczystości przerwały w piątek wieczorem burzowe chmury. Przebywający w domach i gospodach mieszkańcy i goście nie spodziewali się nadchodzącej tragedii. W sobotę o godzinie 2.30 ze snu wyrwały wszystkich cztery następujące po sobie eksplozje, słyszane w odległości wielu kilometrów od miasta. Piorun uderzył w wieżę, w której składowano niemal 200 beczek prochu.
Zginęło ponad 60 osób, a kilkaset zostało rannych. Straty wśród ludności żydowskiej wyniosły 36 zabitych oraz 118 rannych. Ogromną stratą była śmierć Philipa Lazarusa Hirschela, który prowadził bożnicę – pierwszy od średniowiecza żydowski dom modlitwy we Wrocławiu. Wybitny przedstawiciel odradzającej się gminy żydowskiej zginął pod gruzami tego domu. Zniszczeniu uległy łącznie 43 budynki, a później rozebrano kolejne 50. Znacznie ucierpiał niemal ukończony ewangelicki kościół Opatrzności Bożej przy ul. Kazimierza Wielkiego. O tragedii mówiono w Europie, bo wśród gmin ewangelickich ogłoszono zbiórkę na odbudowę świątyni, która ostatecznie stanęła już w 1750 r.
Gmina żydowska w dowód pamięci o tej tragedii przez wiele lat obchodziła w rocznicę wydarzeń dzień żałoby. Wybuch wieży prochowej upamiętniły także liczne grafiki oraz niezwykły medal autorstwa wrocławskiego medaliera, Georga Wilhelma Kittela. Artysta na 32 mm krążku ze srebra ukazał chwilę uderzenia pioruna oraz krajobraz zniszczenia, dodając podpis: „Co Bóg może uczynić za pomocą błyskawicy i prochu, pokazują ruiny we Wrocławiu”.
W 2014 r. archeolodzy prowadzili badania przy ul. Włodkowica i odnaleźli fragmenty wyrwanych murów miejskich. Były obrócone o 180 stopni, co świadczy o ogromnej sile wybuchu i potwierdza relacje świadków, mówiących o uniesieniu się wieży prochowej w górę. Ustalono również jej lokalizację ; stała ona na działce przy ul. Włodkowica między numerami 4 i 6.
Pod panowaniem Francji (1807 - 1808) - równouprawnienie Żydów
Rewolucja francuska przyniosła Żydom względną swobodę, bo zrównano ich w prawach z pozostałymi obywatelami. Musieli jedynie przysięgać na istniejące przepisy prawne oraz bardziej integrować się ze społeczeństwem. Chociaż Napoleon częściowo ograniczył prawa Żydów w sprawach ekonomii i pożyczek, to kurs emancypacyjny został utrzymany. Tam, gdzie dotarły wojska napoleońskie, szybko znikało mające często średniowieczny rodowód ustawodawstwo antysemickie i następowało równouprawnienie. Takie działanie było nie tylko wyrazem oświeceniowych idei równości, ale także opłacało się ekonomicznie. Żydzi finansowali rządowe projekty i zakup ekwipunku wojskowego.
Ciekawie w tej kwestii zachowali się pruscy, w tym także i śląscy, Żydzi. Klęska Królestwa Prus w wojnie z napoleońską Francją wymusiła na królu Fryderyku Wilhelmie III szereg reform. Konieczność spłacenia kontrybucji na rzecz zwycięzcy przyczyniła się do zaprzestania dyskryminacji wobec Żydów, bo bankierzy i kupcy udzielili ogromnego wsparcia dla budżetu monarchii i włączyli się w realizację pożyczek państwowych. W ten sposób zyskali kontakty z najwyższymi urzędnikami w państwie, w tym z kanclerzem Hardenbergiem. 11 marca 1812 r. ogłoszony został edykt królewski, zapowiadający przyznanie pruskim Żydom praw obywatelskich.
Oznaczało to równouprawnienie w prowadzeniu działalności gospodarczej oraz możliwość pełnienia stanowisk urzędniczych i nauczycielskich. Odtąd Żydzi mogli służyć w armii oraz robić kariery urzędnicze. Nie mogli jednak nadal zasiadać w radzie miejskiej, chyba że dokonali konwersji. Dodatkowo Żydzi musieli w krótkim czasie przyjąć nazwiska i zacząć używać języka niemieckiego w dokumentacji związanej z wykonywanym zawodem. Mimo że do pełnego równouprawnienia musiały minąć kolejne trzy dekady, edykt królewski oznaczał koniec państwowej dyskryminacji.
Cmentarz przy ul. Gwarnej
W 1744 r. król pruski Fryderyk II nakazał gminie żydowskiej zakup terenu pod przyszły cmentarz. Na początku rozważano odkupienie terenu dawnego, średniowiecznego kirkutu, znajdującego się na Przedmieściu Oławskim, ponieważ większa część działki nie była użytkowana. Do tej pory grzebano zmarłych na cmentarzach gmin „przedmiejskich”, zwłaszcza Brzegu Dolnego, a decyzja króla o konieczności chowania na przyszłym kirkucie członków gminy za darmo, a przyjezdnych w kwocie 5 talarów, nie podobała się Żydom.
Rozważania przerwała tragedia z 21 czerwca 1749 r., kiedy to burza doprowadziła do wybuchu wieży prochowej, która znajdowała się w miejscu odradzającej się dzielnicy żydowskiej. Konieczność pochowania kilkudziesięciu ofiar, których identyfikacja powodowała spore trudności, jak również przewiezienie ich do odległego Brzegu Dolnego, doprowadziły do rozpoczęcia negocjacji gminy z magistratem. Długo nie mogło dojść do porozumienia pomiędzy wrocławskimi Żydami i rajcami. Nie ułatwiał tego opór kościoła katolickiego, będącego właścicielem wielu działek na przedmieściach. Padła propozycja, aby cmentarz powstał na terenie wsi Rędzin. Transport zmarłego miał się odbywać na nadodrzańskiej barce lub mniej uczęszczanymi drogami. W końcu, w 1761 r., udało się zakupić na Przedmieściu Świdnickim tereny ogrodu Jana Antoniego Langego, gdzie powstał cmentarz. Rok później zakup działki zatwierdził sam Fryderyk II. Po przeszło 300 latach społeczność wrocławskich Żydów doczekała się swojej nekropolii.
W ciągu kolejnych 50 lat cmentarz powiększono dwukrotnie i otoczono murem, a w 1832 r. wybudowano dom przedpogrzebowy. Na cmentarzu pochowano wiele ważnych osobistości, między innymi znanych filantropów – braci Jonasa i Davida Frӓncklów, założycieli słynnej fundacji, wspierającej nie tylko Żydów, ale także ubogich chrześcijan. Miejsce doczesnego spoczynku znalazł tutaj także Lewin Benjamin Dohm, członek wielu stowarzyszeń żydowskich, urzędnik królewski i czołowy zwolennik haskali. Cmentarz, położony pomiędzy dzisiejszymi ulicami Gwarną, Piłsudskiego i placem Konstytucji 3 Maja, szybko stał się za mały dla potrzeb gminy i już w 1856 r. został zamknięty. W początkach XX w. został podzielony na dwie części w związku z rozbudową infrastruktury drogowej. Z kilku tysięcy macew do końca II wojny światowej przetrwało kilkadziesiąt nagrobków, które wkrótce, prawdopodobnie do końca lat 40. , zostały wywiezione, a teren cmentarza zniwelowany oraz zabudowany. Podczas prac archeologicznych w 2017 r. odkryto szczątki kilkudziesięciu steli nagrobnych oraz powtórne pochówki z ekshumacji z początków XX w. Dziś o upamiętnienie tego miejsca zabiegają środowiska żydowskie i organizacje pozarządowe.
Leśne macewy
Cmentarz, dziś na terenie wsi Miłocice, powstał przed pierwszą wojną śląską, czyli najpóźniej przed rokiem 1740. Trudno tutaj trafić i można się tu zgubić. W XIX w. działał w tym miejscu jeden z większych cmentarzy, na którym chowano Żydów z Bierutowa i Oleśnicy, oddalonej o 30 km. Kiedyś teren otaczał ceglany mur, a nad stelami górował dom przedpogrzebowy. Dzisiaj macewy znikają wśród drzew, a cmentarz staje się częścią lasu. W czasie II wojny światowej został zdewastowany przez niemieckich mieszkańców tych okolic. Spalono dom przedpogrzebowy i zniszczono większość macew. Dopiero w 1990 r. obiekt został wpisany do rejestru zabytków, co uchroniło go od całkowitej zagłady. W XXI w. cmentarz, dzięki współpracy Nadleśnictwa Oława, Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków we Wrocławiu i Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w RP został uporządkowany, ogrodzony i oznaczony. Zinwentaryzowano również istniejące jeszcze nagrobki.