CZAS PROSPERITY
(1850 – 1932)
Przełom XIX i XX w. stał pod znakiem nie tylko ogromnego rozwoju intelektualnego i technologicznego, ale także postępującej asymilacji gminy żydowskiej z niemieckimi mieszkańcami miasta. Żydzi wrastali w tkankę miejską tak bardzo, że nie stanowili już, jak w wiekach poprzednich odróżniającej się mniejszości. Doskonale ilustrowała to postać Juliusa Schottländera, przemysłowca, filantropa i jedynego żydowskiego posiadacza ordynacji ziemskiej w Prusach. Nie było w XIX w. chyba bardziej zasłużonego dla Wrocławia obywatela. Był on właścicielem Parku Południowego, wspierał miejską rozbudowę w kierunku południowym, co przyniosło okazałe dzielnice willowe, pełne rezydencji bogatych i wpływowych mieszkańców. Jemu Wrocław zawdzięcza organizację dzisiejszego osiedla Plac Grunwaldzki, gdzie wytyczył i nazwał od imion członków swojej rodziny dwie ulice: Paulstraße i Gertrudenstraße (obecnie Michała Wrocławczyka i Benedykta Polaka). W końcu 1913 r. wydawało się, że jakakolwiek fala prześladowań społeczności żydowskiej będzie tylko mglistym wspomnieniem dawnej i tragicznej historii.
Wrocławski Warenhaus
Z końcem XIX wieku Wrocław znacząco rozwinął się gospodarczo, co wynikało z czasu pokoju w zjednoczonych Niemczech. Już wcześniej znikały uprzedzenia prawne i społeczne wobec Żydów, którzy byli ponad 5% grupą mieszkańców miasta. Jednocześnie byli oni niezwykle wpływowi, stanowili niemal połowę bogatego mieszczaństwa. Postępująca asymilacja społeczności konserwatywnej i liberalnej była jednak znacznie wolniejsza od tej w zachodnich częściach Niemiec. Bogaci Żydzi zamieszkiwali już poza obszarem tradycyjnej dzielnicy żydowskiej i przenosili się do willowego południa miasta, budowali okazałe rezydencje podmiejskie.
Prawdziwym świadectwem la belle epoque[1] były budowane na Starym Mieście wielopiętrowe domy handlowe, reprezentujące najnowsze założenia architektoniczne. Upowszechnienie się wynalezionej w latach 50. XIX w. windy i najnowsze rozwiązania technologiczne pozwoliły na wznoszenie coraz wyższych domów towarowych z dużymi, przeszklonymi powierzchniami. Przyciągały one różnorodne branże i oferowały całą gamę produktów.
[1] Okres w historii Europy, trwający od końca XIX wieku do wybuchu I wojny światowej w 1914 roku. Był to czas względnego pokoju, prosperity i postępu technologicznego, szczególnie we Francji i Europie Zachodniej.
Dom Cohnów
W 1903 r. powstał Dom Handlowy Trautner, wybitne dzieło żydowskich architektów, braci Paula i Richarda Erlichów. Swój projekt przedstawili w 1901 r. jednemu z najbogatszych wrocławian, Louisowi Cohnowi[1]. Na parceli Rynek 24 zaprojektowano siedmiokondygnacyjny, przeszklony dom handlowy w stylu neomanierystycznym, z charakterystycznym szklanym globusem, przepasanym taśmą filmową. Budynek zachwycał stylem, a dom towarowy dostępnością luksusowych towarów. Niezwykle szybko stał się cenionym punktem wizyt bogatych mieszkańców Wrocławia. Po przejęciu władzy przez nazistów majątek został odebrany żydowskim właścicielom i przekazany za niewielką opłatą nowemu, niemieckiemu.
[1] To ojciec Willego Cohna, późniejszego autora przejmujących dzienników opisujących między innymi czas zagłady wrocławskiej gminy żydowskiej w latach 30. XX wieku.
Sukienki Lewy’ego i imperium Braci Barasch
Dawne domy kupieckie, stojące przy ulicach Starego Miasta i Przedmieścia Świdnickiego, to świadectwo bogatej przeszłości żydowskiego Wrocławia. Dom Handlowy Louisa Lewy’ego jr. został zaprojektowany w 1904 r., na parceli Rynek 39-40. Sklep został połączony ze szwalnią i stał się słynny w całych Niemczech, głównie za sprawą płaszczy damskich i wyjątkowych rękawiczek.
Również w 1904 r. powstał Dom Handlowy Braci Barasch, bogatych właścicieli kilkunastu podobnych założeń w całych Niemczech. Zajmujący kilka parcel przy ul. Kurzy Targ, Szewskiej i Rynek, był jednym z największych domów handlowych na Śląsku i w całym cesarstwie. Zachwycał delikatnym połączeniem lekkiej secesji z bogactwem neobaroku. Projektantem obiektu był bawarski architekt Georg Schneider. Dom Handlowy Braci Barasch wyróżniał się nie tylko wysublimowanym i różnorodnym asortymentem towarów, ale przede wszystkim charakterystycznym szklanym globusem, podtrzymywanym przez cztery miedziane sfinksy. Wieńczył on wieżę, zlokalizowaną w północnej części budynku. Był symbolem wielkości rodzinnej firmy i zapowiedzią jej ekspansji. Z powodu międzywojennej przebudowy i pożaru samo wyobrażenie kuli ziemskiej nie przetrwało, podobnie jak i secesyjny front budowli. W latach 30. XX w został odebrany prawowitym właścicielom i w drodze wymuszonej sprzedaży trafił w ręce niemieckie. Dziś to Dom Handlowy Feniks.
Rzeźnicza 32-33 (Bütnerstrasse)
Domy handlowe z początku XX wieku miały charakterystyczne duże przeszklenia, które wpuszczały wiele światła do hal sklepowych oraz pozwalały wyeksponować znajdujące się w nich towary. Przy ulicy Rzeźniczej 32-33 w 1901 r. powstał budynek uniwersalny, pełniący oprócz funkcji handlowej także biurową, magazynową i produkcyjną. Okazały fronton budowli zaprojektowała firma projektowa Schlesinger&Benedict, na zlecenie dwóch żydowskich kupców i producentów Leo Schlesingera i Davida Eljakima Grünbauma. Firma produkowała i sprzedawała głównie konfekcję męską w standaryzowanych rozmiarach, co było wtedy nowością. Obiekt ma sporo detali, łączących w duchu eklektyzmu różne epoki: od romańskiej, poprzez spiczaste formy gotyku i nawiązania do postaci mitologicznych. Czyni to go jednym z najwspanialszych przykładów wrocławskiej realizacji w stylu art nouveau. Po II wojnie światowej dobrze zachowany budynek wraz z infrastrukturą został uruchomiony ponownie w polskim Wrocławiu i otwarto w nim Zakłady Przemysłu Odzieżowego „Intermoda”, państwowe przedsiębiorstwo produkujące ubrania.
Pasaż Niepolda
Mieszkańcom Wrocławia Pasaż Niepolda kojarzy się z miejscem nocnych klubów rozrywkowych. Nazwę całego obszaru, zlokalizowanego przy ul. Ruskiej 51, zawdzięczamy kupcowi towarów kolonialnych, Wihelmowi Niepoldowi. W 1903 r. zakupił on podupadające obiekty dawnego sierocińca i szpitala i rok później wzniósł na ich miejscu największy pasaż handlowo-usługowy we Wrocławiu. Mieściło się w nim kilkadziesiąt firm, wytwórni rzemieślniczych i sklepów, w tym żydowska restauracja. Kompleks budynków w stylu neogotyku, neorenesansu i secesji przetrwał wojnę. Do dziś na budynku zachował się medalion z wizerunkiem fundatora oraz postaciami dwóch budowniczych trzymających atrybuty swojego zawodu.
Święty Hieronim (bracia Erlichowie)
Słynni bracia Richard i Paul Erlichowie zaprojektowali wiele wrocławskich obiektów użyteczności publicznej. Ich monogramy można do dzisiaj podziwiać na dawnym żydowskim szpitalu przy ul. Sudeckiej 92-96. W początkach 1910 r. zatrudnił ich Julius Schottländer, przemysłowiec, filantrop i jedyny żydowski posiadacz ordynacji ziemskiej w Prusach. Nie było w XIX w. chyba bardziej zasłużonego dla Wrocławia obywatela. Był właścicielem Parku Południowego, wspierał miejską rozbudowę w kierunku południowym, co przyniosło okazałe dzielnice willowe, pełne rezydencji bogatych i wpływowych mieszkańców. Jemu Wrocław zawdzięcza organizację dzisiejszego osiedla Plac Grunwaldzki, gdzie wytyczył i nazwał od imion członków swojej rodziny dwie ulice: Paulstraße i Gertrudenstraße (obecnie Michała Wrocławczyka i Benedykta Polaka). Był filantropem, ufundował i dotował fundacje wspierające wrocławskich Żydów: Żydowski Dom Starców i Żydowski Dom Sióstr Szpitalnych.
W 1911 r. imperium ojca odziedziczył syn Paul. Doktor filozofii i honorowy senator Uniwersytetu Wrocławskiego otworzył nowy dom handlowy przy obecnej ul. Świdnickiej 34, który otrzymał nazwę na pamiątkę znajdującego się kiedyś w tym miejscu Szpitala Świętego Hieronima. Nowoczesny w formie budynek, z żelbetowymi stropami, ozdobiony został płaskorzeźbami wybitnego niemieckiego rzeźbiarza i profesora Miejskiej Szkoły Rękodzielnictwa i Przemysłu Artystycznego Richarda Schipke. Artysta zdecydował się na dzieła pełne symboliki i alegorii, odwołujące się do funkcji budynku oraz osiągnięć belle époque. Rzeźba Hermesa symbolizowała handel, a rzeźba mężczyzny z młotem i kołem zębatym rozwijający się przemysł. Niezwykłe połączenie greckiego boga Zeusa i lokomotywy symbolizowały dwa kolejne osiągnięcia człowieka – ujarzmienie elektryczności i energii z węgla i pary. Piękno architektury i rzeźby korespondowało z galeriami sztuki, kawiarniami oraz luksusowymi sklepami. To miejsce szybko przyciągnęło majętniejszych wrocławian.
Prawdziwy „Kameleon”
Pierwsze lata po zakończeniu I wojny światowej to czas kryzysu, hiperinflacji i bezrobocia. Sytuacja poprawiła się dopiero w połowie lat dwudziestych, kiedy ustabilizowały się rynki światowe, a państwo niemieckie powróciło do międzynarodowej wymiany handlowej. Metropolia, która po zmianie niemieckich granic i odzyskaniu przez Polskę niepodległości, stała się jednym z najważniejszych wschodnich miast niemieckich, zyskała nowe możliwości rozwoju. Wzrosła liczba mieszkańców i powstały kolejne założenia handlowe.
Rodzący się potencjał wykorzystał żydowski przedsiębiorca, Rudolf Petersdorf. Projekt nowego domu handlowego przy ul. Oławskiej powierzył Erichowi Mendelsohnowi, wybitnemu żydowskiemu projektantowi, który był jednym z twórców modernizmu w architekturze i autorem projektów szeregu budynków użyteczności publicznej w całych Niemczech. We Wrocławiu zaprojektował budynek, inspirując się amerykańskimi rozwiązaniami oraz tramwajami, łącząc użyteczność z minimalizmem. Otwarcie nowego centrum handlowego zaplanowano wieczorem, a tajemniczości dodało zasłonięcie bryły budynku czarną płachtą. Oszklona budowla przełamywała prostokątną formę zaokrągloną bryłą, a oświetlona wyglądała bardzo nowocześnie. Architekt osiągnął wszystko to, na czym zależało Petersdorfowi. Futurystyczna forma i wielkie przeszklone witryny przyciągały rzesze klientów. Przedsiębiorca mógł konkurować z największymi w tej branży. Ponadczasowe dzieło Mendelsohna przetrwało, dziś to wyróżniający się nadal Dom Handlowy Kameleon.
Wertheim
Georg Wertheim to żydowski przedsiębiorca ze Stralsundu, który zrewolucjonizował prowadzenie niewielkiego sklepu swoich rodziców, wprowadzając możliwość wymiany towaru, stałe ceny i gwarancję jakości. Szybko zyskał uznanie i stał się właścicielem wielkich domów towarowych. Konkurs na projekt jego nowego domu handlowego wygrał Hermann Derenburg z Berlina. W osiem miesięcy, mimo Wielkiego Kryzysu, powstał budynek przy ul. Świdnickiej. Właściciel nie szczędził środków i kupił hutę oraz cegielnię, żeby przyspieszyć prace budowlane. Otwarty w 1930 r. Wertheim zachwycał prostotą modernistycznego sznytu oraz luksusowym wnętrzem. Szczególne wrażenie robiła restauracja na piątym i szóstym piętrze, z której przy dobrej pogodzie dostrzec można było panoramę Karkonoszy. Bogate zdobienia łączyły modernizm z ideami art deco, szczególnie w formie głów nad wejściem przy ulicy Świdnickiej. W czasie II wojny światowej dom towarowy uległ poważnym uszkodzeniom, jednak został odbudowany i przywrócono mu dawną funkcję. Powszechny Dom Towarowy „Pedet”, dzisiaj nazywany „Renomą”, dalej góruje nad południową częścią ulicy Świdnickiej.
Stary cmentarz
Przetrwał cudem w potoku dziejów, które mogły go zmyć z miejskiej przestrzeni, pozostawiając jedynie wspomnienie w annałach historii. Ustawy nazistowskie, działania SA, noc kryształowa, w końcu zdobywanie Festung Breslau i powojenna dewastacja, mogły przyczynić się do zniszczenia tego miejsca. Pasja kilku ludzi, m.in. dr. Macieja Łagiewskiego, oraz zainteresowanie niemieckich, lewicowych polityków grobem Ferdynanda Lasalle, założyciela pierwszej partii socjalistycznej w historii, ocaliły to wyjątkowe miejsce. Nekropolię wpisano w 1975 r. do rejestru zabytków, a w roku 1984, w 120. rocznicę śmierci wrocławskiego socjalisty, zaczęto prace renowacyjne. Współcześnie jest to Muzeum Sztuki Cmentarnej, część Muzeum Miejskiego Wrocławia i zarazem jeden z najbardziej znanych cmentarzy żydowskich w mieście.
Cmentarz przy Lohestrasse, dzisiejszej ulicy Ślężnej, powstał w 1856 r. na terenach wsi Gajowice (Gabitz), ponieważ starszy cmentarz przy ul. Gwarnej był już niewystarczający dla gminy żydowskiej. Pierwszym pochowanym był 35-letni księgowy Lobel Stern. W obecności rabina Abrahama Geigera, autora mowy pogrzebowej, cmentarz oficjalnie poświęcono i zainaugurowano jego funkcjonowanie. Użytkowany był do 1942 r., jednak już od początków XX w. i ten cmentarz stał się zbyt mały, dlatego gmina uruchomiła w 1902 r. nowy, przy ul. Lotniczej.
W dziejach Wrocławia i Dolnego Śląska to cmentarz wyjątkowy. Funkcjonował w czasach, kiedy powstawały wielkie żydowskie majątki, a tradycyjne środowiska toczyły spory ze zwolennikami haskali. Cmentarz jest świadectwem emancypacji niemieckich Żydów, stał się prawdziwym panteonem zasłużonych wrocławskich mieszkańców oraz ponadczasową skarbnicą sztuki sepulkralnej. Najstarsze macewy mają typową formę prostych steli nagrobnych, z hebrajskimi inskrypcjami, datą z kalendarza żydowskiego oraz nieskomplikowanymi, ledwo zauważalnymi ornamentami. Na nagrobkach z początków XX w. widać większą różnorodność, nabierają one cech indywidualnych, oddając style wielu epok, operując nawet wpływami sefardyjskimi (pochodzącymi ze średniowiecznego, islamskiego i mozarabskiego kręgu kulturowego Półwyspu Iberyjskiego). Powszechniejszym stał się język niemiecki, umieszczany obok hebrajskich inskrypcji, podobnie jak daty kalendarza gregoriańskiego. W związku z przepisami, które ustalały wysokość płotu cmentarnego na 150 cm, gmina zezwoliła na chowanie zmarłych przy murze. Nakaz nie określał wysokości grobowców, zatem na granicach działki zaczęto wznosić wysokie monumenty.
Nie sposób wymienić wszystkich wielkich pochowanych na cmentarzu przy ul. Ślężnej, są to m.in.: lekarze, prawnicy, wybitni naukowcy, muzycy i artyści, poeci i pisarze, rodzice świętej, aktywiści walczący o prawa człowieka, filantropi i przemysłowcy. Pochowano tu już wspominanego Ferdinanda Lassalle’a, założyciela pierwszej partii robotniczej w Niemczech, Clarę Sachs, doskonałą impresjonistkę, rodziców Edyty Stein – Augustę i Siegfrieda. Swój grób ma tu wielki Julius Schottländer, przemysłowiec i filantrop, Ferdinand Julius Cohn – botanik i współpracownik Roberta Kocha w badaniach nad szczepionką na bakterie wąglika. W końcu spoczywa tu Friederike Kempner, „żydowski słowik” i „śląski łabędź” – czyli poetka, pisarka i prodemokratyczna, emancypacyjna aktywistka.
Nowy cmentarz
Musiał powstać ze względu na rosnącą liczbę członków gminy, która w końcu XIX w. osiągnęła liczbę ponad dwudziestu tysięcy. Wyzwania pojawiły się już na samym początku, bo najpierw miasto, zainteresowane stworzeniem trzeciego cmentarza komunalnego, zwróciło uwagę na możliwość kupna działki na Gądowie, należącej do hrabiego Remusa von Woyrscha z Pilczyc. W tym samym czasie kupić ją chciała także gmina żydowska, która zawarła z rajcami umowę, na podstawie której magistrat kupił teren, ale odsprzedał gminie część na potrzeby kirkutu. W końcu 1898 r. transakcję sfinalizowano. Działkę jednak pomniejszono na potrzeby przyszłej rozbudowy ul. Lotniczej, będącej główną trasą wylotową z Wrocławia do Berlina.
Kolejny problem okazał się poważniejszy i kosztowniejszy. Protestował wrocławski komendant, bo cmentarz sąsiadował z terenem wojskowym. Również możliwość zanieczyszczenia ujęć wody pitnej mogła być powodem wstrzymania budowy. Wypracowano kompromis i wykonano drenaż, co ostatecznie zakończyło spór. Autorem projektu cmentarza oraz najważniejszych budynków: kaplicy, domu pogrzebowego oraz siedziby zarządu, był Paul Ehrlich, radca budowlany i znany architekt żydowskiego pochodzenia. Zagospodarowaniem przestrzeni oraz zielenią zajął się wybitny śląski patriota i aktywista Hugo Richter, pełniący ówcześnie obowiązki dyrektora ogrodnictwa miejskiego. Hans Rumsch, prezes Związku Rzemiosła Artystycznego, był autorem ogromnego malowidła pod kopułą kaplicy cmentarnej. Koszt całego przedsięwzięcia wyniósł 445948 marek. Dla porównania – wykwalifikowany robotnik zarabiał wówczas poniżej 100 marek miesięcznie.
Uroczyste otwarcie cmentarza 14 lutego 1902 r. zgromadziło tłumy wrocławian, nie tylko pochodzenia żydowskiego. Wśród zaproszonych gości byli m.in. Julius Schottländer, Emil Sachs czy Max Cohn. Cmentarz był bardzo innowacyjny inżynieryjnie, bo zastosowano tu wiele rozwiązań oszczędnościowych. Na przykład ścieki i nadmiar wód opadowych gromadzono w specjalnych odstojnikach i odprowadzano rurami, położonymi poniżej poziomu pochówków, co stanowiło wymóg sanitarny i jeden z elementów porozumienia z wojskiem. Na cmentarzu funkcjonowała nowoczesna przepompowania oraz oczyszczalnia, zaprojektowana przez wybitnego wrocławskiego profesora chemii Franza Hulwę, członka zarządu Śląskiego Związku Hodowców Ryb. Jego zamiłowanie do wina i stawów rybnych przyczyniło się do powstania niewielkich oczyszczalni, obsługujących różnorodne obiekty. Jedna z pierwszych została zainstalowana na cmentarzu pod ziemią. Nasadzono dużo zieleni, a dzięki zaangażowaniu Paula Ehrlicha na cmentarzu postawiono inspekty i hodowano rośliny we własnym zakresie. Wkrótce dobudowano szklarnię i kotłownię. Cały kompleks budynków kirkutu powstał do 1928 r.
Dzieje nekropolii splotły się z burzliwą historią XX w. Po I wojnie światowej powstało tu honorowe pole, na którym upamiętniono poległych w Wielkiej Wojnie żołnierzy niemieckich pochodzenia żydowskiego. Powstał cenotaf, symboliczny grobowiec, którego autorami byli bracia Ehrlichowie. Do niezwykle rzadkich grobowców należy tohel, który jest jedynym znanym na Dolnym Śląsku budynkiem stawianym nad macewą, aby podkreślić zasługi zmarłego. Ten wrocławski stoi nad grobem Miny Ciry Majzel, która była żoną łódzkiego rabina. Na terenie cmentarza otworzono placówkę medyczną. Chowano tu również ofiary z obozów pracy oraz poległych w trakcie 1945 r. Po zakończeniu działań wojennych cmentarz, będący w dobrym stanie, ulegał ciągłym dewastacjom. Mimo to cmentarz działał, chowano na nim przybyłych na Dolny Śląsk Żydów. W 1983 r. wpisano go do rejestru zabytków, a w roku 1996 został przekazany Związkowi Gmin Wyznaniowych Żydowskich. Prace rekonstrukcyjne trwają.
Kirkut w Jeleniej Górze
W Jeleniej Górze, mieście położonym w śródgórskiej kotlinie, zachowany po wojnie kirkut czasem stawał się miejscem pochówku dla nowych mieszkańców miasta. Pojałtańska zmiana granic i ruchy ludności sprawiły, że niemieckojęzyczni mieszkańcy Dolnego Śląska ustępowali polskim, a także ocalałym Żydom, tłumnie osiedlającym się na tym rodzimym „dzikim zachodzie”. Jeśli stanowili zwartą grupę, to na ocalałych cmentarzach chowali swoich bliskich.
Nowy cmentarz, przy obecnej ulicy Sudeckiej, został założony w roku 1879. Stary, leżący w okolicy ul. Nowowiejskiej, był już za mały dla rozrastającej się społeczności żydowskiej. Okazały kirkut, z utrzymanym w stylu neoklasycystycznym domem przedpogrzebowym, obsługiwało założone jeszcze w pierwszych latach XIX w. chewra kadisza. Stary cmentarz nie przetrwał czasów wojny, a nowy zachował się w dobry stanie. Po zakończeniu działań wojennych chowano na nim przybyłych z dawnych obszarów II RP Żydów. Jednak liczba członków gminy malała, a utrzymanie cmentarza wymagało czasu i pieniędzy. Władze miasta zamknęły go w latach 50., a w latach 70. został zniszczony decyzją administracyjną, bo miał „niekorzystny wpływ na wygląd miasta i walory wczasowo-turystyczne” (podobnie potraktowano cmentarze ewangelickie).
Lot balonem
Już sześć lat po wynalezieniu balonu Francuz Pierre Blanchard odbył we Wrocławiu lot, podczas którego podziwiał panoramę miasta i okolic. Balon lądował w Marcinkowicach, małej wsi pod Trzebnicą, i do końca towarzyszyły mu tłumy mieszkańców. W XIX w. baloniarstwo stało się powszechne. W 1879 r. odbył się jeden z pierwszych turystycznych lotów, który został upamiętniony na pamiątkowym medalu, rozdawanym uczestnikom lotu oraz wszystkim, którzy przybyli go podziwiać. Umieszczono na nim panoramę Wrocławia wraz z wizerunkiem Nowej Synagogi, zwanej również Synagogą na Wygodnie (am Anger), która była drugą co do wielkości w Niemczech i największą na Śląsku.
Żydzi w służbie cesarza
Przez Europę przetoczyło się wiele pogromów ludności żydowskiej. Od wieków istniał antysemityzm oraz ludzka zawiść, ksenofobia, a w momentach kryzysowych szukano kozła ofiarnego, by odreagować ludzką frustrację. Jednak bywał również czas, kiedy Żydom żyło się względnie dobrze. W cesarstwie wilhelmińskim wielu Żydów przeszło proces asymilacji, który czynił z nich Niemców lub żydowskich obywateli niemieckich. Wielu z nich w trakcie wojen zjednoczeniowych oraz Wielkiej Wojny odznaczono za odwagę i ofiarność na polach walk. W końcu wielu Żydów wspierało wysiłek swojej ojczyzny w budowaniu jej potęgi, byli to np. Fritz Haber, noblista i wynalazca gazu musztardowego, znany biznesmen i buddysta Walter Tausk czy historyk i szanowany nauczyciel, Willy Cohn. Wszyscy oni jednak mogli być rozczarowani państwem, które w rezultacie przyczyniło się do ich śmierci.
Przed dojściem NSDAP do władzy na Dolnym Śląsku mieszkało prawie 40 tysięcy Żydów. Największą społeczność stanowili we Wrocławiu, było ich tu blisko 30 tysięcy (w 1925 r. około 23-25 tysięcy, to 4% wszystkich mieszkańców miasta). Cesarstwo, a później Republika Niemiecka, były dla nich ojczyzną. W dużej mierze byli zasymilowani, część z nich porzuciła judaizm, wybierając chrześcijaństwo lub pozostając indyferentnymi religijnie. Nie różnili się niemal niczym od swoich nieżydowskich sąsiadów, bo byli Niemcami. Ale była to tylko iluzja wspólnego domu…
Nobliści
Nagroda Nobla jest jednym z najbardziej prestiżowych wyróżnień w świecie nauki. Przez ponad 120 lat nagrodzono nią niemal 1000 osób, w gronie tym znalazło się także kilku Polaków. Mało znana jest jednak historia noblistów pochodzących z Dolnego Śląska, wśród których sporą grupę stanowili przedstawiciele społeczności żydowskiej.
Środowisko naukowe śląskiej stolicy rozwijało się znakomicie w XIX w. aż do lat 30. XX w. Dla Żydów jedną z możliwości awansu była kariera naukowa. W pruskim społeczeństwie, które oparte było na zaszłościach feudalnych, tytuły naukowe stanowiły swoistą drogę nobilitacji, która nie była dostępna dla większości dawnych stanów, w tym także dla Żydów. Ich posiadanie nie tylko dawało prestiż i pozycję w Niemczech, ale także otwierało salony. Było to ważne zwłaszcza w kwestii prowadzenia badań naukowych i działalności artystycznej.
Wśród czternastu noblistów związanych z Dolnym Śląskiem aż pięciu z nich miało korzenie żydowskie: czterech związanych było z naukami ścisłymi, a jeden z naukami ekonomicznymi. Urodzony w Strzelinie Paul Ehrlich był wybitnym chemikiem i bakteriologiem. Zasłynął z pionierskich badań nad odpornością organizmów, za co w 1908 r. został uhonorowany Nagrodą Nobla w dziedzinie medycyny i fizjologii. Uznano go również za jednego z ojców chemioterapii. Jego badania dotyczyły substancji pochodzenia nieorganicznego, które pomagały zwalczać trudne do wyleczenia choroby, w tym kiłę.
Badania Fritza Habera wykorzystano w rolnictwie, a synteza amoniaku zwiększyła plony niemal czterokrotnie. Za swoje odkrycie otrzymał on w 1918 r. Nagrodę Nobla w dziedzinie chemii. Kolejne dzieło Habera to użyte w czasie I wojny światowej pod Ypres i Bolimowem gazy bojowe. Dalsze badania miały przyczyniać się do niemieckiego zwycięstwa. Żona Habera, Clara, która była wybitną chemiczką, nie mogła zaakceptować jego działań i popełniła samobójstwo. Kolejne badania nad środkami owadobójczymi przerwało dojście do władzy nazistów, a Haber został zmuszony do emigracji, gdzie zmarł w 1934 roku. Środek dezynsekcyjny, Cyklon B, nad którym nadal pracowali współpracownicy Habera, został użyty przez Niemców w przerażającej machinie Holocaustu do uśmiercania ludzi w komorach gazowych.
Otto Stern został wyróżniony Nagrodą Nobla w 1943 r. w dziedzinie fizyki za wkład w rozwój metody wiązki molekularnej i odkrycia momentu magnetycznego protonu. Pochodzący z Żor fizyk uczył się we Wrocławiu, najpierw w słynnym Johannes Gymnasium, w którym w duchu tolerancji uczyli się i nauczali przedstawiciele wielu wyznań. Pracował tam m.in. słynny historyk i autor pamiętnika Willy Cohn. Mimo iż szkoła, do której uczęszczał Stern, miała profil humanistyczny, ukończył on studia z chemii fizycznej, a później zdobył tytuł doktora Schlesische Friedrich-Wilhelms-Universität. Współpracował z wieloma wybitnymi naukowcami, w tym z Albertem Einsteinem. Dojście do władzy NSDAP zmusiło Sterna do emigracji do Stanów Zjednoczonych, gdzie kontynuował swoje prace w dziedzinie fizyki molekularnej. Był jednym z absolutnych rekordzistów w liczbie nominacji do Nagrody Nobla, bo otrzymał ich aż 82.
W 1954 r. Komitet Noblowski przyznał dwie nagrody w dziedzinie fizyki. Otrzymali ją Walter Bothe za metodę koincydencji i odkrycia dokonane tą metodą oraz Max Born za fundamentalne badania w dziedzinie mechaniki kwantowej, a w szczególności za statystyczną interpretację funkcji falowej. Born, pochodzący z Wrocławia, stał się jednym z trzech wielkich fizyków, twórców mechaniki kwantowej. Jego prace stały się fundamentem współczesnej fizyki. Był kolejnym wybitnym niemieckim naukowcem, który z powodu swojego pochodzenia zmuszony był do emigracji. W 1933 r. udał się do Wielkiej Brytanii, gdzie pracował m.in. w Cambridge i Edynburgu. Po wojnie powrócił do Niemiec i pracował w Getyndze, gdzie świadomy siły niszczenia broni jądrowej, stał się wraz z Albertem Einsteinem jednym z sygnatariuszy Manifestu Russella-Einsteina. Dokument stał się początkiem globalnej dyskusji na temat kontroli zbrojeń i dążenia do stopniowego rozbrojenia.
Ostatni z noblistów, Reinhard Selten, urodził się we Wrocławiu w 1930 r. Jego ojciec był Żydem, a mama protestantką. Jako młody człowiek doświadczył trudnego losu mischlinga i dlatego, choć był uzdolniony matematycznie, nie mógł w szkole rozwijać swoich zainteresowań. Prawdopodobnie śmierć ojca uchroniła go przed deportacją do obozu zagłady, która spotkała większość wrocławskich Żydów w 1942 roku. Wyjechał z matką i przetrwał ostatnie lata wojny ukrywając w Saksonii, Austrii i Hesji. W 1961 r. został zaproszony na konferencję dotyczącą teorii gier na Uniwersytet Princeton w New Jersey w USA. Selten zainteresował się teorią gier, za badania której w 1994 r. otrzymał Nagrodę Nobla w dziedzinie ekonomii (wspólnie z Johnem Harsanyim i Johnem Nashem). Wrocław odwiedził dopiero w latach 90., promując swoją drugą po ekonomii pasję – język esperanto.
Inni uczeni
Nie sposób wymienić wszystkich wybitnych przedstawicieli nauki i sztuki pochodzenia żydowskiego, którzy urodzili się lub związali swoją karierę z Wrocławiem i Dolnym Śląskiem. Wśród wielkich ludzi nauki jest również Ferdinand Lassalle, twórca ruchu socjalistycznego, którego hasła i działania wyniesione zostały na sztandary europejskiego ruchu robotniczego. Zmarł tragicznie w wyniku przegranego pojedynku o względy ukochanej i został pochowany na Starym Cmentarzu Żydowskim przy obecnej ul. Ślężnej. We Wrocławiu mieszkał i pracował również wybitny dermatolog i wenerolog Albert Neisser, który przyczynił się do poznania mechanizmu działania bakterii wywołujących kiłę. Wybitni artyści, Clara Sachs i Eugen Spiro, pozostawili po sobie ogromne zbiory obrazów i grafik, znanych na całym świecie i do dziś będących ozdobą wielu galerii i muzeów. Wśród elit naukowych było sporo kobiet: Edyta Stein, filozofka, święta kościoła katolickiego i patronka Europy, zamordowana w Auschwitz-Birkenau, urodzona na wrocławskim Ołbinie czy Clara Immerwahr, doktor chemii, wybitna badaczka trudno rozpuszczalnych soli.
W 2019 r., w 132. rocznicę narodzin kolejnej wrocławskiej badaczki Hedwigi Kohn, największa wyszukiwarka internetowa Google uhonorowała ją okazjonalną grafiką. Hedwiga Kohn zasłużyła na taką pamięć, bo była wybitną fizyczką, badaczką spektrofotometrii i jedną z trzech kobiet w Niemczech, które przed 1933 uzyskały habilitację z fizyki, umożliwiającą samodzielne nauczanie tego przedmiotu. Była promotorką wielu rozpraw doktorskich. Jednak z powodu pochodzenia żydowskiego musiała uciekać z Niemiec i w 1940 r. wyjechała do Szwecji, a stamtąd przez ZSRR koleją transsyberyjską dotarła do Władywostoku, skąd odpłynęła do USA.
Asymilacja
Wydawało się jednak, że wiek XIX przyniósł w Niemczech zmianę, zwłaszcza po pakietach emancypacyjnych Hohenzollernów oraz zjednoczeniu cesarstwa. Wrocław ze swoją silną, choć niejednolitą gminą żydowską, nie był wyjątkowy. Rodziny żydowskie, które przechodziły proces asymilacji do śląskości i niemieckości, miały silną pozycję w społeczeństwie i współtworzyły klimat epoki wilhelmińskiej. W początkach XX w. blisko połowa Żydów aktywnie wyznawała judaizm, a pozostali zachowywali się indyferentnie lub byli schrystianizowani. Rodzące się wielkie fortuny, jak ta Schottländerów, wspierały rozwój miasta i regionu. Wydawało się, że dawne czasy nigdy nie wrócą, zwłaszcza że Cesarstwo było dalekie od prześladowań, które obserwowano chociażby w Rosji, czy za sprawą Dreyfusa we Francji.
Nowa Synagoga ( zw.Synagogą na Wygonie, przy dzisiejszej ul. Łąkowej)
Okazała budowla powstała w 1872 r. z inicjatywy grupy wrocławskich Żydów, związanych z haskalą już w latach 40. XIX w. Liberalna i rozrastająca się społeczność potrzebowała miejsca do modlitwy. W 1864 r. za niebagatelną na ówczesne czasy sumę 240 tysięcy talarów zaczęto budowę synagogi, która mogła pomieścić 1850 osób (1050 mężczyzn i 800 kobiet). W konkursie wyłoniono projekt znanego żydowskiego architekta, Edwina Opplera, który był zwolennikiem asymilacji z kulturą niemiecką. Oppler mówił: „Niemieccy Żydzi, w niemieckim państwie, budują też w niemieckim stylu” i dlatego neoromańską budowlę uważał za rodowicie niemiecką. Monumentalną konstrukcję wyróżniała kopuła o średnicy 18 m, wznosząca się na wysokość 73 m.
Uroczyste otwarcie synagogi odbyło się 29 września 1872 r., przy udziale ortodoksyjnego rabina, Gedalja Tiktina, oraz rabina liberalnej gminy – Manuela Joëla. Był to gest pojednania, który kończył długoletni spór wrocławskiego środowiska żydowskiego. Synagoga zachwycała stylem, realizacją oraz malowidłami Gisberta Münstera. Zdominowała obszar dzisiejszych ulic Łąkowej, Podwala i Tadeusza Kościuszki. Stała się znaczącym symbolem obecności Żydów we Wrocławiu. Z tego też powodu w nazistowskiej III Rzeszy musiała zniknąć podczas nocy kryształowej, 9 listopada 1938 roku. Mury synagogi były tak mocne, że do akcji jej likwidacji zatrudniono saperów.
Wybitny historyk, Willy Cohn, w swoich pamiętnikach napisał:
„W nocy doszło do ciężkich zamieszek! Mleczarz powiedział rano mojej żonie, że podpalono Nową Synagogę, a sklepy zdemolowano.
10 listopada
Wygląda na to, że w mieście źle się dzieje! Nowa synagoga nadal się pali! […] Zniszczono wszystkie żydowskie sklepy, tak napisano dzisiaj w „Neueste Nachrichte”, a Nowa Synagoga płonie dalej. Podobno zniszczono wszystkie synagogi.
11 listopada
Zawaliła się kopuła Nowej Synagogi, wnętrze jest całkowicie wypalone. […] Nie wierzę już w odbudowę żydowskiej egzystencji w Niemczech […] Atmosfera na ulicach jest […] bardzo antysemicka i ludzie cieszą z tego, co przytrafiło się Żydom. Straszny opis zawalenia się Nowej Synagogi, w której modlił się jeszcze mój ojciec i z którą są związane moje najwcześniejsze wspomnienia”[1].
[1] W. Cohn, Żadnego prawa – nigdzie. Dziennik z Breslau 1933-1941, Wrocław 2010. s. 223-225.
Kopalnia i jeden z trzech działających cmentarzy
W Wałbrzychu, stolicy dolnośląskiego górnictwa, Żydzi utworzyli gminę dopiero w XIX w., czyli po edykcie emancypacyjnym. Pierwszym żydowskim obywatelem był Moses Lax, który w latach 30. XIX w. kupił w Podgórzu zajazd „Zur Stadt Berlin”, gdzie produkował likier. Do końca lat 60. w gminie wałbrzyskiej mieszkało prawie 170 Żydów. W tym czasie powstał tu pierwszy kirkut. Co prawda plany jego budowy istniały od ponad 30 lat, jednak niewielka gmina żydowska chowała zmarłych w Kamiennej Górze, Świdnicy i Świebodzicach. Stały rozwój górnictwa węglowego i rozbudowa szybów kopalnianych zmusiły gminę do zamknięcia cmentarza na początku XX w. Nowy założono przy dzisiejszej ul. Moniuszki, a Fundacja Salo i Sophie Wygodzińskich ufundowała dom pogrzebowy w stylu neogotyckim. Do dzisiaj zachowały się drewniane, polichromowane tablice, z inskrypcjami w językach hebrajskim i niemieckim. Kirkut przetrwał wojnę i funkcjonował w nowej, polskiej rzeczywistości. Wałbrzych stał się jednym z centrów kultury żydowskiej i miejscem osiedlenia wielu członków społeczności. Działało tu wiele instytucji kulturalnych i rozwijało się życie społeczne. Do dziś funkcjonuje tu niewielka społeczność żydowska.